O szeroko dyskutowanej wypowiedzi papieża, że katolicy nie muszą rozmnażać się “jak króliki” i czym tak naprawdę jest wolność wyboru
Media obiegły dziś doniesienia z konferencji prasowej papieża Franciszka, która odbyła się w samolocie z Manili do Rzymu. Polskie dziennikarki i dziennikarze podłapali temat i cytowali przemyślenia głowy Kościoła Katolickiego, że jego wierni nie muszą być jak „króliki” i optymalnie powinni mieć po troje dzieci. To, według papieża, jest odpowiedzialne rodzicielstwo – powołuje się przy tym na demografów, dla których taka liczba potomstwa gwarantuje utrzymanie wielkości populacji. Ten hierarcha – okrzyknięty przez niektórych postępowym, a nawet socjalistycznym – wygłosił przy tym zadziwiające stwierdzenia, że jeśli nie będziemy się rozmnażać, to nie będzie kto miał pracować na nasze emerytury. Gdzie tu troska o dobro indywidualnej rodziny, o podmiotowość każdego człowieka, który nie rodzi się przecież po to, aby utrzymywać jakiekolwiek systemy? Zadziwia zachęta do utrzymania na siłę rozmiarów populacji na obecnym poziomie w sytuacji, gdy już dziś nasza Ziemia ledwo radzi sobie z wykarmieniem nas wszystkich. W Polsce, kraju nadal dość katolickim, ludzie mają dziś przeciętnie jedno-dwójkę dzieci. Czy to oznacza, że nie są odpowiedzialnymi rodzicami?
To, co najbardziej mnie uderzyło w wypowiedzianych przez Franciszka słowach, to ton wykluczający, a nie włączający. Nie tak rozumiem przesłanie naszej religii. Wierzę w prawo wyboru – wbrew temu, co próbują wmówić nam media, nie dotyczy ono tylko i wyłącznie decyzji o tym czy donosić ciążę czy też ją przerwać. Prawo wyboru odnosi się do możliwości świadomego i swobodnego decydowania o tym czy, ile i w jakich odstępach czasu mieć dzieci. Będę bronić tego, by ludzie pozostawali bezdzietni. Nie zgodzę się też na traktowanie ich jak „pasożytów”. Nie każda kobieta ma instynkt macierzyński, nie każdy facet nadaje się do tego, by być dobrym ojcem. Znam osoby, które świadomie decydują się nie rozmnażać, bo nie chcą wydawać potomstwa na ten świat pełen cierpienia i katastrof. Jestem jednocześnie zdania, że ludzie mają prawo mieć tyle dzieci, ile uznają za właściwe. Istotne dla mnie jest, żeby decyzje o kolejnych ciążach były świadome i odpowiedzialne. Tak, aby każde kolejne dziecko było chciane i miało zapewnione godne warunki rozwoju emocjonalnego i intelektualnego. W tym sensie jestem w stanie zrozumieć do czego, w tak niefortunnych słowach próbował chyba nawiązać papież.
Ważne, żeby każda decyzja o powiększeniu rodziny podejmowana była świadomie, bez presji z niczyjej strony, a każde dziecko, które się rodzi było chciane i planowane. Mam nadzieję, że doczekam się takiej konferencji prasowej, na której papież oznajmi tę – zdawałoby się oczywistą rzecz – światu. W Polsce, trudno mówić dziś o wolnym wyborze wielkości rodziny. Nasze nadal dość konserwatywne i schematycznie myślące społeczeństwo podejrzliwie traktuje kobiety, które nie maja dzieci. Z góry zakłada się, że po ślubie każda para chce je mieć i wiele osób wpada w tę pułapkę, choć tak naprawdę nie czują się na to gotowi w danym momencie. Z drugiej strony, mimo deklaracji rządu czy prezydenta, że wspierają rodziny wielodzietne, widok rodziców z kilkuosobową gromadką wzbudza często negatywne komentarze i kpiny. Polityka rodzinna państwa jest niewystarczająca ani z perspektywy tych, którzy mają jedno jak i ośmioro dzieci. Dopóki nie zabierzemy się poważnie za te sprawy i nie postawimy ich na równi z gospodarką i obronnością, nie ma mowy o swobodzie decydowania o swojej płodności.
Jest jeszcze jedna kwestia, która nie wybrzmiała dość mocno w wypowiedziach papieża, a wymaga omówienia – tzw. metody naturalne, ich praktyczność i skuteczność oraz możliwość planowania rodziny za pomocą antykoncepcji. Ale to już temat na kolejny wpis.
Opublikowane na portalu Mamadu