Jakiś czas temu Małgorzata Ohme wezwała mnie do odpowiedzi w temacie „dzieci i prezerwatywy”. Nie, nie – nie chodzi wcale o to, że dzieci mają używać prezerwatyw ani nawet o to, że dzięki zastosowaniu prezerwatyw można uniknąć ciąży. Rodziców i nauczycieli/nauczycielki nurtuje pytanie, jak o tych prezerwatywach rozmawiać, kiedy i czy w ogóle. Opowiadanie o tej metodzie zabezpieczenia czy prezentacja zakładania gumki na fantom członka to u nas taki symbol edukacji seksualnej, a czasami straszak. Rzeczywiście – spłycanie tematu tylko do pokazywania takiej czy innej metody antykoncepcji nie jest ani sensowne ani skuteczne. Edukacja seksualna powinna być dostosowana do możliwości poznawczych dziecka lub nastolatka i obejmować całościowo tematykę związaną z ludzkim ciałem, związkami uczuciowymi, rozmnażaniem i seksem.
Wróćmy jednak do osławionych prezerwatyw i potraktujmy je jako skrót myślowy. Pytanie „mamo, a co to jest prezerwatywa” lub wygłaszane głosem znawców przez kilkulatki stwierdzenia typu „tato, a ja wiem, co to ta prezerwatywa – to taka osłonka na penisa” (cytat zasłyszany) potraktujmy jako symbol trudnych, czasami krępujących tematów, które prędzej czy później pojawią się w rozmowach z potomstwem. Jak (nie)reagować i jak pomóc dziecku zrozumieć świat, także w obszarze seksualności? Kilka wskazówek i spraw, które warto sobie przemyśleć:
Po pierwsze – gdy dzieci, szczególnie te młodsze, zadają nam krępujące czy szokujące pytania, na ogół to skrępowanie czy zdziwienie jest w nas, a nie w nich. Dziecko stopniowo poznaje normy panujące w społeczeństwie i dopiero z czasem zaczyna rozumieć kontekst słów. Na przykład taki, że pewne części ciała są neutralne, a inne bardziej intymne. Pochwa jest dla kilkulatki/a tak samo interesującym obiektem jak ucho, a słowo seks nie wzbudza jeszcze emocji. Zastanów się, jak w prostych słowach wyjaśnił/abyś podstawowe pojęcia związane z intymnością – piersi, cipka, siusiak, pupa, seks, całowanie się, ciąża, prezerwatywa, spirala. Dziecko może gdzieś usłyszeć te określenia i zapytać o nie z ciekawości. Najgorsze , co można zrobić to być nieprzygotowanym, spłonąć rumieńcem albo powiedzieć, że to jest „be” lub „dowiesz się, jak podrośniesz”. Lepiej odpowiedzieć jednym, dwoma zdaniami – to często wystarczy.
Po drugie – pytania o intymne części ciała czy antykoncepcję warto wzbogacić kilkoma słowami o tym, że ciało należy do nas i nikt nie ma prawa robić nam krzywdy czy dotykać, gdy nie mamy na to ochoty. Można wspomnieć, że dotykanie genitaliów czy piersi to coś, co czasem musi zrobić lekarz w trakcie badania oraz że ludzie robią to czasem dla przyjemności, ale żaden dorosły nie ma prawa wymagać takich rzeczy od dziecka. W ten sposób uczulimy pociechy na zjawisko „złego dotyku” i pomożemy im się przed tym bronić.
Po trzecie – nie musimy fundować potomstwu szczegółowych wykładów z zakresu edukacji seksualnej czy antykoncepcji. Z domu dziecko powinno wynieść ważne wartości i przekonania – że ma prawo mieć swoje granice i inni muszą je szanować, że uczucia takie jak miłość i przyjaźń są ważne, że warunkiem dobrych związków jest szczerość i dobra komunikacja, że seks jest czymś pozytywnym, ale wymaga dojrzałości i wiedzy. To, w jakim stopniu rodzic ma wcielać się w rolę edukatora seksualnego zależy od jego/jej własnych kompetencji. Jeśli sami nie mieliśmy edukacji seksualnej to trudno oczekiwać, że będziemy teraz realizować program domowego kształcenia w tym zakresie. Uwaga! Nie zwalnia nas to jednak z obowiązku zapewnienia naszemu dziecku rzetelnych zajęć z edukacji seksualnej w szkole. W naszym systemie od 5. klasy szkoły podstawowej są zajęcia Wychowania do życia w rodzinie. Pod tą niefortunną nazwą kryje się nienajgorszy program – dobry nauczyciel/ka zapewni waszym dzieciom i nastolatkom solidną dawkę informacji i umiejętności, które pomogą im połapać się w dzisiejszym skomplikowanym świecie. Wytłumaczy nie tylko, jak stosuje się prezerwatywy, ale też po co. Powie czym są odpowiedzialne relacje seksualne, bez skrępowania pogada z uczniami o warunkach dobrej inicjacji seksualnej, nauczy podejmowania odpowiedzialnych decyzji. Warto zainteresować się czy szkoła realizuje program, kto prowadzi zajęcia, jakich używa podręczników i czego klasa dowiaduje się na lekcjach. Bo nie wystarczy pójść do kiosku i kupić sobie gumkę. Edukujmy młode pokolenie tak, żeby przed faktem potrafiło także ruszyć głową.
Opublikowany na portalu Mamadu